Mądre księgi przemawiają bardzo cichym głosem wśród rzeczywistości, która zakrzykuje reklamami namawiającymi do coraz większej konsumpcji, polityką tworzoną dla mas przez cynicznych przestępców, nachalną autopromocją pseudoartystów.
Aby stworzyć wielkie dzieła artyści skazani są na samotność i odłączenie od życia, a także niezrozumienie przez tłum, który pragnie najczęściej taniej, bezrefleksyjnej i szybkiej rozrywki. Popularność serii wydawniczych w gatunku thriller można wytłumaczyć tym, że dają one z jednej strony mocne wrażenia, a z drugiej odłączają czytelników od problemów, zarówno własnych, ponieważ nawet jeżeli odbiorca chce się utożsamić z postacią w książce, to dzieje się to w odrealniony sposób. Pozycje wydawnicze tego typu czyta się z zapartym tchem i bardzo szybko. Przeciętnej wielkości powieść można skończyć nawet w jeden lub dwa dni. Wyzwaniem czytelniczym są za to uznane za wartościowe dzieła o głębszym charakterze. W treści ksiąg takich jak „Biesy” Fiodora Dostojewskiego, cykl „Komedia ludzka” Honore de Balzaka, „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego, „Absalomie, Absalomie...” Williama Faulknera, „Katedra Marii panny w Paryżu” Wiktora Hugo, „Rzeźnia nr 5” Kurta Vonneguta, „Komu bije dzwon” Ernesta Hemingwaya, czy „Doktor Żywago” Borysa Pasternaka, znajdują się bardzo ważne myśli na temat ludzkości, sięgają one archetypów i są do głębi poruszające. Nie bez powodu znalazły się one na szczycie dokonań kreacji ludzkiej w sferze literatury. Księgi te, posiadają wymiar wyryty złotymi zgłoskami w dziejach, nasycone są treścią, zarówno metaforyczną, jak i psychologiczną. To są przeżycia, losy bohaterów, które na długo zapadają w pamięć. Czytając je odbiorca nasyca się bogatą duchową treścią, można się nimi delektować jak dobrym, dojrzałym winem, niosą one wartość innego rodzaju – UNIWERSALIA.
Są to idee umysłowe wyższego rzędu, gdzie koncepty filozoficzne wysnute z nie-rzeczywistości (jak u Platona) napotykają materiał ludzkiego życia umiejscowiony w historii. Konstrukcje semantyczne, wielość znaczeń, poziomy odbioru, kompozycje, na przykład strumień myśli (jak u Faulknera) albo szkatułkowa (u Potockiego). W powieści czas może płynąć w różnych kierunkach, zwalniać, cofać się, a nawet nie istnieć jako składnik narracji, mimo iż wszystkie zdarzenia w nim się zawierają.
"Trajektoria torpedy" Michał Mroczka
Czas można zabijać. Czas oczekiwania, które jest nieodłączne życiu ludzkiemu. Różne rzeczy ludzie robią dla „zabicia czasu”. Zadziwiające, że tak ograniczony żywot ludzki, zaledwie kilkadziesiąt lat, co w skali kosmosu jest mniej niż pyłkiem na wietrze, czasem poświęcamy wyłącznie na to, aby on po prostu minął. Jakbyśmy chcieli posuwać do przodu ten wektor, nie cieszymy się chwilami, chcemy aby jak najszybciej minął dzień, wieczór. I ciągle na coś czekamy. Rankiem na autobus, w pracy na jej koniec, pod koniec miesiąca na wypłatę, latem na urlop, w kolejce, w poczekalni, w restauracji na kelnera, koniecznie chcemy dotrzeć do ostatnich linijek tekstów, które czytamy, jakbyśmy naszym dążeniem było zamykanie rozdziałów.
Koncepcja czasu jako cykli, które się powtarzają istnieje u wielu myślicieli. Idea Wiecznego Powrotu, która swoje korzenie wywodzi z Egiptu, przedstawia świat jako spektakl, który w Wieczności grany jest od nowa po każdorazowym zamknięciu cyklu. Po tym jak staną się wszystkie możliwe zdarzenia, Świat zamknie cykl i powróci do stanu pierwotnego. Dążenie do jak największej ilości zdarzeń i zaistnienia ich różnorodności mogą być w odczuciu dążnością do Wielkiego Zamknięcia, w nowoczesnej nomenklaturze byłby to „Wielki Restart”. Trudno wyobrazić sobie mentalność Starożytnych. Cofanie się nawet o sto lat wstecz natrafia na granicę niezrozumienia działań naszych przodków.
Przewijająca się między innymi u pitagorejczyków i stoików koncepcja powtarzalności czasu współczesnemu Europejczykowi jest właściwie obca. Przyzwyczajeni jesteśmy do jednostajnego przebiegu czasu opisywanego przez Izaaka Newtona jako wartości fizykalnej, empiria dodatkowo nas w tym utwierdza. Zegary, chronometry, przebieg chwil mierzony 24-godzinnym rytmem jest dla nas rzeczywistością. To, że czas jest względny, potrafimy także odczuć lub przeprowadzić odpowiednie eksperymenty myślowe.
XX wiek przyniósł w tym względzie rewolucję. Wraz ze sformułowaniem szczególnej teorii względności Albert Einstein obalił wszystkie dotychczasowe mity dotyczące Absolutnego Czasu. Obecnie nawet dzieci mają w świadomości, że „wszystko jest względne”. Źródłem tego powszechnego przekonania jest praca tego wielkiego naukowca. Twierdzenie, że czas jest wartością indywidualną, mierzoną dla każdego obserwatora oddzielnie, połączyło w nierozerwalną całość czas i przestrzeń. Ponadto niemożliwe jest poruszanie się z prędkością większą niż prędkość światła, a energia i masa są równoważne, co uczony wyraził wzorem E=mc².1 Cały świat dostosował się do tej teorii, nawet odbiorniki i nadajniki GPS uwzględniają jej równania, bez tego nie mogłyby tak precyzyjnie wskazywać położenia pojazdów.
Nauka jest bardzo potężnym zjawiskiem na naszej planecie. Oprócz tego, że jest to jedno z najbardziej nobilitujących zajęć intelektualnych, stawiających osoby ją uprawiające na wysokim szczeblu społecznym, jest ona także najważniejszym działaniem dla Homo Sapiens. Już średniowieczni myśliciele uważali, że Bóg stworzył Ziemię po to, aby ludzie odkrywali jej tajemnice i ku chwale Jedynego poszerzali świadomość bytowania na tym świecie. Według Bazylego z Cezarei Bóg jest jak rzeźbiarz, Wielki Artysta, który wzywa do kontemplowania stworzonych przez Niego cudów. Każda przynosząca prawdę nauka pochodzi od Boga.
Niestety, często naukowcy, którzy dokonywali wielkich odkryć stawiani byli pod pręgierzem jako odszczepieńcy przeciwko naukom Kościoła. Giordano Bruno, włoski renesansowy filozof, został skazany przez Inkwizycję na śmierć za to, że swoimi materialistyczno-panteistycznymi poglądami uderzał w katolickie dogmaty.
Gdy Karol Darwin (który był jednym z najlepszych absolwentów Christ's College w Cambridge i miał zostać duchownym anglikańskim) odkrył przedziwne prawa rządzące światem przyrody, Kościół również zareagował negacją. Teoria ewolucji i doboru naturalnego stała w opozycji zarówno do kreacjonizmu, ale także wyznaczała nowy wiek Ziemi jako o wiele starszy niż twierdzi Biblia. Poza tym wiele środowisk nie potrafiło przyjąć antropologicznego faktu pochodzenia człowieka od „małpy”, czyli sprzecznego z naukami Kościoła istnienia australopiteków, Homo erectus i innych ogniw łańcucha praprzodków.
W Anglii utworzył się ruch społeczny zwany prochronizmem, którego członkowie twierdzili, że Bóg stworzył Ziemię wraz z nieprawdziwymi skamielinami, po to aby ludzie mogli je odkrywać jako zagadki intelektu. Przewodniczącym tego ruchu był znany i pobożny przyrodnik Philip Henry Gosse.
Tego typu prądy umysłowe budzą dziś groteskowe skojarzenia, dlatego w cyklu „Świat Dysku” Terry'ego Pratchetta, powieści fantasy osadzonych w magicznym świecie niesionym przez cztery słonie i żółwia, pojawiają się bogowie (w liczbie mnogiej) dla zabawy stwarzający skamieliny dla paleontologów, a w dodatku rzucający w okna ateistów kamieniami. Rewolucja myśli zapoczątkowana przez Darwina to jedno z najważniejszych odkryć człowieka. Naukowiec ten nie planował poruszenia w posadach dotychczasowego światopoglądu, po prostu popłynął na wyprawę morską z otwartym umysłem i chęcią obserwacji dzikiej wyspiarskiej przyrody. Kościół Katolicki i inne religie ostatecznie przyjęły teorię ewolucji z założeniem, że to Bóg nią pokierował.
To, że ewolucja przebiega w dalszym ciągu, że jest nieustannym procesem, oznaczałoby według tego systemu wierzeń jednoznacznie absolutną i ciągłą boską ingerencję w nasz system ekologiczny. Pokrywa się to z uczuciem religijnym, które oczekuje od Najwyższego reakcji na nasze ziemskie sprawy i modlitwy, sprawiedliwości bożej. Wyższa emanacja mająca wpływ na to, co dzieje się na Niebieskiej Planecie. Boska ingerencja w archaicznym systemie wierzeń zwanym geocentrycznym wpływa na określone przez Arystotelesa a później także innych myślicieli (między innymi Tomasza z Akwinu) sfery sublunarne, które podlegają zmianom, w przeciwieństwie do sfery znajdującej się ponad księżycem, która jest stała i niezmienna. W strefie niezmiennej, będącej siedzibą aniołów, demonów, nic się nie zmienia, nie ulega rozkładowi, w przeciwieństwie do sublunarnej, gdzie króluje rozpad i nietrwałość.
Długa była ewolucja myśli od geocentryzmu, myśli pojawiającej się już u starożytnych, w tym Platona, poprzez odkrycia Mikołaja Kopernika a więc heliocentryzm – Ziemię i planety krążące wokół Słońca, aż po dzisiejszy stan wiedzy pozwalający na odkrywanie egzoplanet. W 1924 roku Edwin Hubble udowodnił, że istnieje wiele galaktyk podobnych do Drogi Mlecznej, kilka lat później Werner Heisenberg utworzył zasadę nieoznaczoności, która jest podwaliną pod zasady mechaniki kwantowej. Przy pomocy obserwacji gwiazd i galaktyk oraz operacjom intelektualnym możemy wyobrazić sobie osobliwość na początku istnienia wszechświata, czarne dziury i ich właściwości i inne niewiarygodne obiekty.
Ja i mój wizerunek poddany obróbce w programie Photoshop. Dziękuję za poświęcony czas internautom.
Nauka często stawiana jest w opozycji do religii w związku z przeciwstawianiem pojęć dogmatu (religia) i paradygmatu (nauka). Dogmat jest twierdzeniem nauki Kościoła, swój początek bierze w Boskim Objawieniu, zaś w tradycji greckiej jest to teza przyjęta przez daną szkołę filozoficzną. Sformułowania tego używa się również dla obowiązującej wersji mitu w religioznawstwie. Paradygmatem zaś nazywany jest zbiór zasad obejmujących kryteria wobec których działalność można nazwać naukową, jest on ustalany przez środowiska naukowe, paradygmatu nie kwestionuje się dopóki jest on twórczy poznawczo. Jako główną różnicę między tymi pojęciami uznaje się niezmienność dogmatu i zmienność (a nawet rewolucje) paradygmatu. Jednak większość środowisk naukowych pozostaje bardzo konserwatywna i, jak twierdził Thomas Kuhn, próbuje rozwiązać zadania znanymi już sobie metodami. Według niego „Człowiek, który usiłuje rozwiązać problem zdefiniowany przez istniejącą wiedzę i technikę nie ma szerszych horyzontów. Wie on co chce osiągnąć, i w zgodzie z tym projektuje swoje narzędzia i kieruje swoimi myślami”. Wobec powyższego stwierdzenia intuicyjne wizje, niezależnie od tego w jakiej religii, przy jakich wierzeniach powstałe, miałyby przewagę nad „szkiełkiem i okiem”, poglądem w pewnym sensie zawężającym pole widzenia i dyskryminującym rolę duchowości w odkryciach naukowych. Przykładem może być brak jakiejkolwiek wzmianki o odkryciach Karin Olt w temacie sławnego „Manuskryptu Voynicha” pośród badaczy zajmujących się tym dziełem. Kobieta twierdzi, że Bóg obdarzył ją wizją oraz, że śniły jej się bliźnięta, Leonardo oraz Lisa da Vinci, które przekazały jej bezcenne informacje na temat rękopisu. Ten owiany legendą wolumin, dotychczas nieodczytany, pełen tajemniczych rysunków, Karin Olt odcyfrowuje jako przepis na absynt, zamieszczony przez mnichów oraz pełen rysunków znanych ziół, tworzących zdrowotną mieszankę zapewniającą ochronę przed pasożytami i ukąszeniami pcheł, co w dawnych czasach mogło chronić nawet przed dżumą.
Mistycy często mówią o „bezpośrednim oglądzie rzeczywistości”, buddyści także o złudzeniu (Maja), w jakim istniejemy, a z którego musimy się uwolnić aby być Oświeconym (Buddą). Wspólnym mianownikiem dla dogmatu i paradygmatu byłaby chęć uczynienia z danej struktury obowiązującego prawa dla przeżywania rzeczywistości. Także konserwatyzm, w którym obie dziedziny, jak przyjęto przeciwstawne, religijna mistyka i materialna nauka wynikająca z obserwacji praw fizyki, jako rdzeń dla ich konstytucji i organizacji wewnętrznej.
Albert Einstein twierdził, że wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Trudno o lepsze wyjaśnienie dla schematów matematycznych opisujących konstrukcję wszechświata, jakimi zajmował się ten geniusz. Z intuicji naukowej wynika wiele twierdzeń, które później badacze udowadniają za pomocą swoich narzędzi. Jednym z niezwykłych przykładów jak mistycznym doświadczeniem jest nauka były wizje naukowca, który odkrył pierścieniową strukturę benzenu. Friedrich August Kekulé von Stradonitz opisuje w pamiętniku swoje wizje w następujący sposób:
Wizja pierwsza, tańczące atomy, w omnibusie na ulicach Londynu:
„Teraz widziałem, jak dwa mniejsze łączą się ze sobą w pary, jak większe otaczają dwa mniejsze, a jeszcze większe utrzymywały to wszystko w zawrotnym tańcu. Widziałem, jak większe atomy tworzyły łańcuch, wciągając mniejsze, ale tylko na końcach łańcucha”
Wizja druga, podczas snu nad notatkami przy biurku:
„Znowu atomy harcowały przed moimi oczami (…). Długie szeregi, kilkakrotnie ściśle ze sobą złączone, wszystko w ruchu, wijące się wężowato i skręcające się. Patrzę, co się stało? Jeden z węży chwycił swój własny ogon i szyderczo kręcił się przed moimi oczami. Obudziłem się jak rażony piorunem i resztę nocy spędziłem na rozpracowywaniu wniosków z tej hipotezy.”
1Aby móc lepiej uzmysłowić sobie różne aspekty ważkich dla ludzkości poszukiwań w sferze intelektualnej dotyczącej budowy kosmosu można sięgnąć po lekturę książki zatytułowanej „Krótka historia czasu” autorstwa Stephena Hawkinga.